Forum www.yenimanda.fora.pl Strona Główna
->
Claymore
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
O forum
----------------
Regulamin
Witamy!
O forum
Manga&Anime
----------------
Mermaid Melody PPP(P)
Tsubasa Chronicle
Uta Kata
Kamikaze Kaito Jeanne
Chobits
Mon Star Attack
Sailor Moon
Card Captor Sakura
Honey and Clover
Pita Ten
Shakugan No Shana
DNAngel
Clover
Claymore
Air
Kanon
Rozen Maiden
Naruto
Shaman King
Gilgamesh
Aishiteruze Baby
Nana
Wish
Wasze Propozycje
Nasze Mangi ^^
Grafika
AnimeFan
----------------
AnimeFan
NanaFan
Nie na temat xD
----------------
Offtopic
Artbook
Jak sobie nas wyobrażamy?
Nasze fora i blogi
Beczka Śmiechu
Pożywne Posiłki xD
Szkoła ...
Nasze Opowiadania
Gry
Muzyka
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Misuzu
Wysłany: Czw 14:46, 11 Paź 2007
Temat postu:
Aha...przeczytaj recenzje!
Yenefer
Wysłany: Czw 14:45, 11 Paź 2007
Temat postu:
No takie coś ... lecz ni wim co to bylo xD
Misuzu
Wysłany: Czw 14:26, 11 Paź 2007
Temat postu:
CO?!
(dzięki ^^)
Yenefer
Wysłany: Czw 14:25, 11 Paź 2007
Temat postu:
twoj bblog jest piękny ^_^
lubię to Anime ... oglądalam .... coś tam ..... z tego ....
Misuzu
Wysłany: Czw 14:19, 11 Paź 2007
Temat postu: Claymore Anime
Claymore jest wyjątkowo dziwaczną w odbiorze serią. Zazwyczaj pierwsze odcinki od razu potrafią podpowiedzieć, czy konkretne anime przypadnie mi do gustu, czy też nie i nawet jeżeli w trakcie rozwoju akcji pojawią się olbrzymie zmiany konwencji, wrażenia pozostają podobne. Claymore jednak na początku jest bardzo przeciętny, później wciąga, na końcu zawodzi, a ostatecznie ma się nadzieję, iż wyjdzie druga seria.
Cóż oznacza słowo claymore? Przeciętny pasjonat militariów rozumie przez to określenie typowy dla rejonów średniowiecznej Szkocji oręż tamtejszych górali, będący bronią dwuręczną, a przy tym całkiem skutecznym jak na tamte czasy mieczem. Bohaterki produkcji Hiroyuki Tanaki dźwigać mają właśnie taką broń. Nijak to się ma do rzeczywistości – rozbieżne są zarówno wygląd, rozmiary, jak i sposób przenoszenia, o technice walki nie wspominając. Znacznie bardziej odpowiednią interpretacją nazwy jest więc gaelickie określenie claidheamh mòr, czyli po prostu „duży miecz”. Jako że rozmiary tej broni w anime są rzeczywiście imponujące, tytuł claymore przypisano członkiniom nie posiadającej oficjalnej nazwy organizacji, zajmującej się zwalczaniem wrogim ludzkości istot – tak zwanych yoma. Wojowniczki claymore są efektem eksperymentów na ludziach, mających na celu stworzenie broni zdolnej chronić przed potworami rozproszone wśród bezmiaru lasów miasta i wioski. By jednak powołać do życia claymore, trzeba w ciało młodej dziewczynki zaszczepić krew samych yoma...
Będąca połączeniem człowieka i demona Clare, główna bohaterka serii, otrzymuje zlecenie wyratowania z opresji kolejnej bezradnej wioski. Choć jest ostatnią deską ratunku mieszkańców, ze względu na dwoistość swej natury, jedyne emocje, jakie wzbudza w otoczeniu, to respekt, strach i obrzydzenie. Przynajmniej do momentu, kiedy napotyka na swojej drodze chłopca o imieniu Raki, mającego na oko ze czternaście lat i aż za wiele dobrej woli… Podobnie jak wszystkie członkinie organizacji, Clare posiada blond włosy, srebrne oczy, uroczą twarz i wzbudzające zazdrość modelek kształty. Typowego yoma pokonuje jednym ciosem dwuręcznego miecza lewą ręką, dosłownie go rozpoławiając. Amerykanie określiliby jej zachowanie jako play cold. Nikogo nie lubi, z nikim nie rozmawia, nie musi sypiać, nie jada, a jeżeli komuś przypadkiem wyświadczy przysługę, komentuje to słowami „nie zrozum mnie źle” i daje racjonalne, pragmatyczne wyjaśnienie.
Dużo ślicznotek, sporo walki, jasno określone „brzydki demon – trzeba zabić”. Bohaterka przypominająca na pierwszy rzut oka wiedźmina Geralta i próbujący rozładowywać patetyczne wrażenie dzieciak. Jest wszystko, co może posłużyć do stworzenia ładnych reklamówek i przyciągnięcia pierwszego spojrzenia. Jest potencjał, są dobrze dopasowane głosy, ładna animacja. Ale czy to wystarczy, by zrobić anime, zasługujące na dziesiątkę?
Niestety nie. Anime nie jest pozbawione elementów, które można uznać za znaczące wady. Już w pierwszym odcinku pojawiają się teoretycznie łzawe retrospekcje z poprzednich scen, które zresztą będą się powtarzać aż do końca serii. Uczucie Rakiego do Clare ma wzruszać, ale na dłuższą metę śmieszy. W późniejszych odcinkach regularnie widujemy go, kiedy wzdycha „Clare”, pojawia się smutna muzyczka i zabarwiona w sepii scena przypominająca o znaczącej rozmowie czy spojrzeniu, jakim się obdarzyli dziesięć odcinków wcześniej. Powtarza to się niemal w każdej części, doprowadzając przeciętnego widza bez postępującej amnezji do ataku złości.
Na dodatek tutejsze walki nie prezentują sobą niczego ciekawego, choć przecież stanowią kluczowy element i główny zapychacz fabuły. Zrobione w stylu marniejszego Hellsinga – wymiana groźnych spojrzeń, rzucenie „Here I come”, następnie „świst” i nie widzimy nawet, że przeciwnicy się dotknęli, niemniej już stoją pięć metrów od siebie, a po kilku sekundach konsternacji któraś ze stron łapie się za krwawiącą kończynę. Nic nowego, nic specjalnego, choć i tutaj zdarzają się wyjątki od reguły.
Przez całą serię przewija się motyw potrzeby poznania własnych granic – kiedy claymore wykorzysta zbyt wiele sił zapożyczonych od swej „potwornej” strony (tzw. yoki), sama staje się potworem. Kiedy jednak jest to w większości przypadków jedyny wyznacznik, że należy się wycofać z boju, główne postacie zawsze znajdą w sobie ostatnie siły, zawsze cudem się opanują przed zostaniem yoma, wykorzystają nieznaną wcześniej technikę, wyleczą własne rany, wykopią ukrytą nienawiść, zemstę i tym podobne, by stanąć na nogi i zmasakrować przeciwnika. Pod tym względem anime, teoretycznie mroczne, staje się równie przewidywalne, jak trzystustronicowe komiksy – jeżeli na pięćdziesiątej bohater ma kłopoty, to wiemy, że się wywinie, bowiem trzeba zapełnić następne kartki.
Żeby nie było – anime ma wiele świetnych pomysłów (Czarne Karty, struktura organizacji), a te, które są znane i lubiane, zostały rozbudowane mistrzowsko (odwieczny konflikt między nienawiścią i siłą, a słabością i ludzkim sercem). Być może wynika to z tego, iż seria bardzo wiernie oddaje klimat mangi (a raczej połowy stworzonej mangi), niczego nie zaniedbując. Sam świat jest barwny, dopracowany i ciekawy, choć często budzi uczucia „gdzieś to już widziałem”. Ludzie zamieszkują miasta i wioski, wznoszą świątynie jedynego boga, w którego wierzą lub nie. Głównym elementem krain są jednak lasy i przepiękne pejzaże natury. Jeżeli dobrze pamiętam, nazwa krainy pojawia się może raz, nazwa miejscowego boga wcale, nazwy miast rzadko, a kraina mrozu jest określana jako „północ”. Świat nie jest wielkim, wypchanym ciekawostkami uniwersum, a jedynie zbiorem pomysłów, z których każdy został dobrze rozpisany, pozostawiając wiele naszej wyobraźni. Brawo, pomysł dobry i warty uznania – lepsze to, niż pozostawianie niedokończonych wątków. Często anime pokazuje, iż chyba najbardziej potwornymi istotami, jakie mogą bytować na świecie, są sami ludzie…
Animacja zawsze jest dobra, miejscami nawet bardzo – kiedy czyta się mangę, wiele ujęć chciałoby się wstawić w antyramę i zawiesić na ścianie, zaś anime niewiele pozostaje w tyle. O muzyce można powiedzieć tyle, że jest poprawna, jednak nic ponad to. Niby motywów dźwiękowych jest kilkanaście, ale zasadniczo w pamięć zapada może pięć, bynajmniej nie dlatego, iż są szczególnie ciekawe – po prostu pojawiają się najczęściej. Są kawałki lepsze i gorsze, a ostateczne wrażenia pozostają pozytywne. A w kawałku początkowym są elektryczne gitary, bas i słowo love.
Gdy mam zadecydować, czy zachęcić do obejrzenia tej serii, mam mieszane uczucia. Wrócę tutaj do tego, co pisałem na początku recenzji. Najpierw przygoda nie wydaje się szczególnie zachęcająca – wytarte szablony bohaterów, przeciętne pomysły fabularne, niezbyt oryginalny świat. Później pojawiają się wspaniale dopracowane odcinki i elementy, takie jak poszukiwanie yoma w klasztorze, Teresa o Nieśmiałym Uśmiechu, pakt kobiet pokrzywdzonych przez organizację. Ostatecznie jednak wszystko to sprowadza się do głupawej siekanki, ciągłego powtarzania „zabić, zabić”, „muszę być szybsza”, „pomszczę kogośtam” i „dlaczego nie mogę go trafić?”. Nie mogę powiedzieć, żebym został zarażony szczególnie pozytywną energią. Niemniej jednak fabuła nie została ostatecznie zamknięta – przed nami jeszcze drugie tyle mangi do przerobienia. I mam nadzieję, iż twórcy anime nakręcą sequel – na pewno go obejrzę.
Na chwilę obecną powiem tak: anime jest poprawne, wypełnione ładnymi kobietami, walką, epickim nastrojem i potrzebą spełnienia wendetty – pod tym względem adresowane jest do samców. Białogłowy natomiast mogą skupić się na potrzebie balansowania między ludzką duszą, a żądzą zagłady, oddaniu Rakiego, złożonych relacjach pomiędzy samymi claymore. Są lepsze anime, w których mrok jest bardziej mroczny, walka bardziej efektowna, dialogi lepiej zlepione. Niemniej śledzenie podróży blondynek nie będzie dla nas czasem straconym i fani nie nazbyt górnolotnej fantastyki odnajdą się w tym klimacie doskonale.
Ostrzeżenie dla młodszych odbiorców i rodziców: w anime krew leje się obficie, pojawiają się okropne bestie, wyraźnie pokazana jest nienawiść i potrzeba zemsty. Nie jest to szczególnie pedagogiczna seria…
---------------------------------------
Wspaniałe Anime. Co prawda nie pożałowali krwi ale efekty świetne.
Opening mi się nie podoba ale Ending autorstwa Ali Project jest godny podziwu. Teraz to moje ulubione anime. Ulubione postacie:
1.Clare
2.Teresa i Miria
Zapraszam również na
www.claymores.fora.pl
i
www.claymore.mylog.pl
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 - 2005 phpBB Group
Theme Diddle v 2.0.20 par
HEDONISM
Regulamin